14.03.2014, Wrocław ul. Dmowskiego
WKS Śląsk Wrocław 6:0 (4:0) Kometa Kryniczno
Bramki dla Śląska: Trzepacz x2, Kępczyński, Schmidt, Badel, Lisicki
Skład: Paszkowski (Zygmunt) - Górny, Szymczak, Szpyra, Badel, Mizera, Kępczyński, Śmigielski, Schmidt, Lisicki, Trzepacz oraz Tatarzyński, Olewnik, Leszczyński, Rusiecki, Maciński
relacja w rozwinięciu
Ostatni przed "okręgowym" graniem mecz, podopieczni trenera Maligrandy rozegrali z wiceliderem B-klasy, aspirującą do awansu ekipą Komety Kryniczno. Faworytem była drużyna WKS, która radziła sobie już z zespołami z wyższych klas rozgrywkowych seniorów.
Już od pierwszych minut te przewidywania się sprawdziły. Juniorzy WKS dość szybko zdobyli przewagę na boisku, nie pozwalając rywalom na skonstruowanie groźniejszych akcji. W 9. minucie Marcel Schmidt wszedł odważnie na lewą stronę pola karnego Komety, usiłował podać do będącego na czystej pozycji Oskara Trzepacza, ale piłka wszystkich zaskoczyła, odbiła się od obrońcy Kryniczna i wpadła do bramki: 1:0.
Chwilę później Śląskowi juniorzy mieli kolejną okazję do zdobycia gola, ale po akcji Śmigielskiego, Oskar nie trafił w światło bramki.
W 18. minucie ładną akcję przeprowadził Marcel Schmidt. Minął trzech zawodników Komety, podał na dziesiąty metr do Kempesa, a ten spokojnie podwyższył na 2:0.
Przewaga gospodarzy była coraz większa. Goście w tej części meczu raz groźniej zaatakowali, ale strzał w stronę bramki Paszy był za słaby. Dużo więcej działo się pod bramką Komety. Jej defensywa popełniała błędy, ale zaskakująco dobrze spisywał się bramkarz gości, broniąc strzały Trzepacza, Schmidta i Mizery.
Wydawało się, że na chwilę tempo gry nieco spadło, lecz w ciągu trzech minut Śląsk rozjaśnił resztki wątpliwości co do wyniku meczu. 32 minuta: Oskar "z pierwszej" zagrał do Marcela, ten popędził wzdłuż linii bocznej mijając obrońców gości, zacentrował do Oskara, a ten nie miał innego wyjścia jak podwyższyć na 3:0. Dwie minuty później z lewej strony ponownie piłkę do Oskara podaje Marcel i nasz najmłodszy zawodnik trafia na 4:0.
Do końca pierwszej połowy niewiele się zmieniło. A mogło, bo Oskar spokojnie mógł wykorzystać jeszcze ze dwie setki.
Pierwsze kilkanaście minut drugiej połowy to gra w środkowej części boiska, ale i tak częściej przy piłce była nasza drużyna. Zygmunt w naszej bramce musiał się nieźle wynudzić. Potem ta przewaga wzrosła, ale z licznych sytuacji podbramkowych zwycięsko wychodził bramkarz Komety. Było to już nawet irytujące, bo przy większej koncentracji powinno paść kilka bramek dla WKS (m.in. okazje Leszczyńskiego, Macińskiego, Rusieckiego, Schmidta, Badela). A tu ten golkiper z Kryniczna... Zasiadający na trybunach kibice wyjaśnili skąd w B-klasowej drużynie bramkarz, który spokojnie znalazłby miejsce co najmniej w okręgówce. Okazało się, że jest to zawodnik trenujący u samego trenera Grzanki. I ten poziom rzeczywiście był widoczny, ponieważ ani jeden ze straconych przez Kometę goli nie był zawiniony przez golkipera.
Nasi jednak do końca walczyli, aby druga połowa nie zakończyła się bezbramkowym remisem. Udało się. Najpierw w zamieszaniu Wojtek Maciński przejął piłkę i podał do Maćka Badela, który "na raty", ale pokonał bramkarza gości w 85. minucie meczu. Wreszcie w ostatniej akcji spotkania kolejna znakomita asysta Schmidta: ładny rajd lewą stroną niemal do linii bramkowej i wrzutka po której Kaka strzela głową pod poprzeczkę. 6:0 i sędzia zakończył zawody
Dobra treningowa "gierka", pozwalająca utrzymać się w rytmie meczowym. Za tydzień z Czarnymi nie będzie już tak łatwo.
mediama1